Mieszkańcy Kuźni Raciborskiej, niewielkiego miasteczka w województwie śląskim, z niepokojem spoglądają w niebo, obawiając się nadchodzącej katastrofy. Lokalna społeczność znajduje się w głębokiej rozpaczy, a niepokojące wiadomości potwierdzają ich lęki – nie wszystkie domy da się uchronić przed zalaniem. – Usłyszeliśmy, że naszych domów nie uratujemy – wyznał jeden z mieszkańców.
Kuźnia Raciborska leży w dolinie Odry, w Kotlinie Raciborskiej, zamieszkanej przez około 5 tysięcy osób. Ludzie z niepokojem czekają na dalszy rozwój sytuacji. Od kilkudziesięciu godzin obowiązuje tu pogotowie przeciwpowodziowe, a burmistrz zarządził ewakuację mieszkańców do wyżej położonych lokalnych szkół oraz remiz OSP.
Wielu z mieszkańców usłyszało przerażającą informację o tym, że ich domy nie będą ratowane.
Jednym z mieszkańców, pan Bertold, skomentował to w rozmowie z Onetem: – Kiedy usłyszałem, że nie zamierzają ratować mojego domu, poczułem się bezsilny. Powiedziano mi wprost, że jestem „do zalania”. Osoby lokalne z niepokojem obserwują tamę Zalewu Rybnickiego, która była niemal w pełni napełniona.
– Jeżeli rozpoczną zrzut wody, fala szaleństwa może nas zalać – podkreślił.
W nocy, gdy w sąsiedztwie zebrał się sztab kryzysowy z udziałem wojewody, pan Bertold usłyszał, że muszą się ewakuować, ponieważ zostanie zbudowany wał ochronny wzdłuż ich posesji. Ustalono, że domy po jednej stronie ulicy zostaną uratowane, podczas gdy te z drugiej strony, w tym jego i wielu innych, skazane są na zalanie.
Mieszkańcy, czując się zlekceważeni, zaczęli protestować, jednak ich apele nie przyniosły skutku. Sztab kryzysowy nie zmienił decyzji, a strażacy oraz żołnierze WOT zostali skierowani do budowy tymczasowego wału w innym, wyznaczonym miejscu.
– Gdy próbowałem się dowiedzieć, dlaczego wał nie zostanie postawiony przed moim domem, usłyszałem, że w nocy nie można ryzykować wysyłania strażaków na nieoświetlony teren – relacjonuje pan Bertold.
Tymczasowy wał o wysokości około pół metra został ostatecznie zbudowany. Mieszkańcy codziennie monitorują poziom rzeki, który do godziny 18 z godziny na godzinę się podnosił, a następnie ustabilizował.
– Teraz pozostaje nam jedynie z nadzieją patrzeć w niebo. Możliwe, że Rybnik nie zdecyduje się na zrzut wody. Mieszkam w Kuźni Raciborskiej od zawsze, dotychczas już dwa razy przeżywałem remont po powodzi. Teraz jestem skazany na kolejne zalanie bez walki – podsumowuje pan Bertold, podkreślając poczucie bezsilności i utraty godności.