Sąd prawomocnie skazał Rafała Ziemkiewicza na cztery miesiące prac społecznych oraz na karę finansową w wysokości 5 tysięcy złotych. O tym poinformował Bart Staszewski, który w styczniu 2023 roku padł ofiarą znieważenia w wyniku komentarza publicysty w mediach społecznościowych. Ziemkiewicz odrzuca wyrok i nie podjął decyzji, czy go wykona — donosi serwis Presserwis.
SPRAWCA I OFIARA
1 stycznia 2023 roku Staszewski na swoim profilu na Twitterze zasygnalizował, że poseł Janusz Kowalski zarobił w państwowych spółkach 2,45 miliona złotych. W swoim komentarzu aktywista napisał: „Dojna zmiana. Wstyd”, dołączając zrzut ekranu wcześniejszego wpisu Kowalskiego, który w odniesieniu do występu zespołu Black Eyed Peas na Sylwestrze TVP stwierdził, że to „homopropaganda za milion dolarów”. W odpowiedzi, Ziemkiewicz skomentował post Staszewskiego, oskarżając go o przyjmowanie pieniędzy z zagranicy i tworzenie oszczerstw pod adresem Polski. Jego słowa były z miejsca ostro krytykowane.
PROCES I WYROK
Wobec tych słów Staszewski wytoczył Ziemkiewiczowi proces karny o znieważenie i pomówienie. Na początku maja 2024 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieście uznał, że komentarz Ziemkiewicza rzeczywiście zniesławił aktywistę. Publicysta został skazany na 120 godzin prac społecznych, musi wpłacić 5 tysięcy złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i wystosować pisemne przeprosiny do Staszewskiego.
ODWOŁANIE I REAKCJA
Chociaż Ziemkiewicz odwołał się od wyroku, Sąd Okręgowy w Warszawie 30 grudnia utrzymał w mocy decyzję sądu pierwszej instancji, co potwierdził Staszewski na platformie X. Ziemkiewicz nie omieszkał wyrazić swojego oburzenia, określając wyrok jako „kolejną farsę”, wskazując na rzekomą stronniczość sędzi Justyny Koski-Janusz, która prowadziła sprawę w pierwszej instancji. Stwierdził, że nie ma żadnych wątpliwości co do politycznych powiązań sędzi i nie ma zaufania do rzetelności jej orzeczeń.
Ostateczną decyzję w sprawie wykonania wyroku Ziemkiewicz podejmie po zapoznaniu się z jego uzasadnieniem oraz konsultacjach z prawnikiem.
Nie ma wątpliwości, że sytuacja wokół tej sprawy będzie się jeszcze rozwijała i pozostawi ślad na polskiej scenie publicznej.