W 2025 roku w polskiej podstawie programowej pojawi się „zagadnienie przyjemności seksualnej”. Taki zapis przewiduje projekt rozporządzenia Barbary Nowackiej, a trudno oczekiwać, by Minister Edukacji wycofała się z jego zatwierdzenia pod naciskiem biskupów, tak jak nie zredukowała szkolnej katechezy do jednej godziny tygodniowo. Mimo zmiany, nadal występują chroniczne braki kadrowe wśród nauczycieli.
Wyzwania w systemie edukacji
Rok temu po 30-procentowej podwyżce nauczyciele z pełnym entuzjazmem oczekiwali na pierwsze pensje. Obecnie jednak zapał został przygaszony. W przyszłorocznym budżecie rząd przewiduje jedynie 5-procentowy wzrost wynagrodzeń w szkołach. Nawet przekroczenie 10 tys. zł średniego wynagrodzenia nauczycieli dyplomowanych nie napawa optymizmem. Po nadchodzącej podwyżce wynagrodzenie to wyniesie 10 007 zł (wszystkie kwoty podano brutto).
Warto zaznaczyć, że oświatowe związki zawodowe krytycznie podchodzą do pojęcia „średniego wynagrodzenia”, uznając je za niereprezentatywne. Zawiera ono wynagrodzenie zasadnicze, które po podwyżce wyniesie 6210,75 zł, oraz różne dodatki, w tym nadgodziny i inne świadczenia. W 2025 roku średnia płaca dla nauczycieli początkujących będzie zaledwie 6670,65 zł, a ich wynagrodzenie zasadnicze wyniesie 5153,40 zł.
Perspektywy zarobków
Czy nauczyciel dyplomowany ma realną szansę na zarabianie „dychy” miesięcznie? Marek Ćwiek, prezes Okręgu Łódzkiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, wskazuje, że jedynie osoby pracujące na półtora etatu lub więcej mogą osiągnąć taki poziom zarobków. Pracujący w jednym miejscu, bez nadgodzin, mogą liczyć na znacznie niższe wynagrodzenie.
Już na koniec 2024 roku nauczyciele byli zaskoczeni wzrostem obciążeń podatkowych, co dotyczyło głównie doświadczonych pedagogów, których nadgodziny często ratują sytuację w szkołach. Ćwiek zwraca uwagę na niedobory kadrowe w przedszkolach oraz w klasach początkowych podstawówek. Związkowcy obawiają się, że MEN zaplanuje rozwiązania, które mogą „rozregulować” zawód nauczyciela.
Plany na przyszłość
Przykładowo, po reformach absolwenci pedagogiki mogliby pracować w przedszkolach, a w szkołach nowy przedmiot – edukacja zdrowotna – mogliby prowadzić studenci innych kierunków, np. związanych z ochroną zdrowia. Takie propozycje opisał „Portal Samorządowy”, sugerując wprowadzenie ich od września 2025 roku na podstawie rozporządzenia Nowackiej, co odbyłoby się bez konsultacji z parlamentem.
Ćwiek argumentuje, że takie działania obniżą standardy edukacji. Przypomina, że w przeszłości już wydzielono niektóre grupy pracowników oświaty z Karty Nauczyciela, a kontynuacja tego trendu jest nie do zaakceptowania.
Brak odpowiednio wykwalifikowanej kadry może okazać się przeszkodą w implementacji edukacji zdrowotnej od 2025 roku. MEN planuje wprowadzenie tego przedmiotu jako obowiązkowego, w miejsce nieobligatoryjnej wiedzy o życiu w rodzinie, począwszy od czwartej klasy podstawówki oraz w szkołach średnich.
Krytyka nowych rozwiązań
Obowiązkowość tego przedmiotu budzi sprzeciw ze strony polityków prawicy oraz biskupów. W stanowisku Konferencji Episkopatu Polski podkreślono, że plany MEN są niezgodne z Konstytucją, ponieważ „wychowanie seksualne należy do kompetencji rodziców, a nie państwa”.
Biskupi podkreślili, że nowy przedmiot może zawierać informacje o zagrożeniach w internecie, jednak sprzeciwiają się treściom, które według nich mogą być uznane za deprawujące. Nie sprecyzowano jednak, co dokładnie biskupi uważają za deprawację. W projekcie podstawy programowej nowego przedmiotu znajdują się m.in. tematy dotyczące „przyjemności seksualnej” oraz „kwestii prawnych i społecznych związanych z przynależnością do grupy osób LGBTQ+”.
Opinia społeczeństwa
Rodzice mogą postawić się w roli adwokatów biskupów? W grudniowym sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, 60,7% ankietowanych nie zgodziło się ze stwierdzeniem, że nowy przedmiot będzie związany z deprawacją dzieci. W przeciwnym zdaniu pozostawało 27,4% respondentów.
Nowacka i jej dotychczasowe starcia z hierarchami Kościoła tylko potwierdzają, że nie zraża się ich opinią. Wspomnijmy, że rozporządzenie umożliwiające łączenie grup wiekowych na lekcjach religii, również wywołało kontrowersje. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, stwierdzającego niezgodność przepisów z Ustawą o systemie oświaty, sytuacja wciąż pozostaje niezmieniona.
W 2025 roku Katarzyna Lubnauer, jedna z wiceszefowych Nowackiej, powróci z działań mających na celu zwiększenie frekwencji w szkołach. Resort edukacji zamierza także przeanalizować przepisy związane z obecnością uczniów na lekcjach oraz kontynuować zakaz zadawania prac domowych dla klas I-III.
Na końcu warto zaznaczyć, że MEN stara się dostosować do zmieniającej się rzeczywistości, jednak jakiekolwiek zmiany w systemie edukacji powinny być poprzedzone rzetelną dyskusją oraz uwzględnieniem opinii wszystkich zainteresowanych stron.