W zderzeniu z rzeczywistością, która dla wielu staje się opresyjna, życie Magdaleny Kwieka oddaje niełatwą walkę. Jej syn, uzależniony od narkotyków i alkoholu, stał się symbolem kryzysu, z którym wiele rodzin zmaga się od lat. Ta historia to nie tylko opowieść o bólu i rozczarowaniu, to także przestroga dla tych, którzy mogą stać się kolejnymi ofiarami iluzyjnych nadziei związanych z leczeniem uzależnień.
W CIEKAWYM PUNKCIE
Na pytanie, gdzie obecnie jest jej syn, Magdalena odpowiada: „Na ulicy”. Posiadając jedynie fragmentaryczne informacje, mówi o hostelach, które były dla niego schronieniem, ale które długo nie wytrzymywały jego nawyków. „Mieszkał w czterech, ale został z nich wyrzucony, bo pił i ćpał” – relacjonuje. W jej głosie słychać zrezygnowanie, ale i determinację, by nie dać się ponownie oszukać.
DROGA BEZ WYJŚCIA
„Ostatnio spał na klatce schodowej. Sąsiedzi nie mogli tego znieść, a ja odmówiłam mu pomocy. Nie ufam mu” – z trudem wydobywa z siebie słowa. Zdarzało się, że za pomocą domofonu pytał o jedzenie, wołając o „paróweczkę czy bułeczkę”. I za każdym razem słyszał odmowę. “Nie dałam mu, nie wierzę, że zmieni się bez poważnej terapii” – przyznaje Magdalena.
CZY APTEKA JEST PRZYJACIELEM CZY WROGIEM?
Nie jest tajemnicą, że wiele osób, w tym młodzież, przyjmuje leki psychotropowe, nie do końca uświadamiając sobie konsekwencje. Dla Staśka kombinacja leków na ADHD, paracetamolu oraz mefedronu stała się codziennością. Magdalena zauważa: „Jak się mówi słowo 'ćpa’, to większości wydaje się, że chodzi tylko o kokainę czy heroinę, a pomija się leki na receptę, które są równie niebezpieczne”.
WALKA O SIEBIE
Podczas terapii dla współuzależnionych Magdalena odkryła, jak ważne jest postawienie granic. Zrozumiała, że nie może pozwalać synowi na wszystko, nawet jeśli ból prowadzi do poczucia winy. „Nie wpuszczam go do domu, nawet jeśli jest trzeźwy. To moja decyzja, moje prawo” – stwierdza stanowczo, w obliczu trudnych wyborów, które wymusiła na sobie i na nim.
W POSZUKIWANIU NADZIEI
Każdego dnia zmaga się z obawami dotyczącymi syna. „Czuję, jakbym stała nad jego grobem” – mówi z wyraźnym smutkiem w głosie. Mimo to, postanowiła nie czekać na cud, nie budować złudzeń. „Już nie ma oczekiwań. Wolę patrzeć realnie, nie łudzić się nadzieją, która może znów okazać się myląca” – dodaje, wskazując na drogę, jaką sama przeszła.
To przykład walki, która dotyka wielu członków rodzin uzależnionych osób. Historia Magdaleny Kwieka nie jest jedyna, ale z pewnością jest głosem pojedynczej matki, która pragnie, by świat zrozumiał cierpienie, z jakim się zmaga oraz dramat, który dotyka nie tylko syna, ale i całe jej życie. To wojna bez końca, w której stawką jest nie tylko zdrowie, ale przede wszystkim życie.