Podczas gdy niektórzy europejscy liderzy rozważają możliwość rozmieszczenia swoich wojsk w Ukrainie jako sił pokojowych, pod warunkiem podpisania porozumienia o zawieszeniu broni z Rosją, Donald Tusk wyraźnie wskazuje, że Polska na ten moment nie planuje wysyłania żadnych swoich oddziałów za granicę. Gen. Waldemar Skrzypczak zauważa, że w takiej misji może wziąć udział tylko wojsko neutralne wobec obydwu stron konfliktu. Twierdzi, że armie NATO czy Unii Europejskiej na pewno nie mają tam czego szukać. Z kolei Marek Budzisz, ekspert w dziedzinie rosyjskiej, ma inne zdanie, podkreślając, że dla zakończenia konfliktu niezbędne jest także wykazanie gotowości do jego eskalacji. Obie strony mogą zaakceptować jedynie Indie jako neutralnego gracza w tej układance.
MYŚLI EKSPERTÓW O INTERWENCJI
Według nieoficjalnych informacji „The Washington Post”, europejscy przywódcy poważnie analizują możliwość wysłania swoich sił do Ukrainy po ewentualnym podpisaniu umowy kończącej wojnę. Temat ten był poruszany podczas spotkań w Brukseli z liderami NATO, w tym z Wołodymyrem Zełenskim.
Tusk, w trakcie grudniowej wizyty w Ukrainie, jednoznacznie zadeklarował, że w Polsce nie ma planów wysyłania wojsk, co potwierdził również wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. Gen. Skrzypczak dodaje, że jednostki z Wspólnoty Niepodległych Państw również nie mogą być zaangażowane, gdyż Waszyngton się na to nie zgodzi.
INDIE JEDYNYM ROZWIĄZANIEM?
Gen. Skrzypczak wskazuje, że neutralnymi siłami mogłyby być jedynie Indie, które posiadają doświadczenie w misjach ONZ. Wspomina też, że ewentualna interwencja mogłaby zależeć od porozumienia między Waszyngtonem a Pekinem, lecz obecnie nie ma znaku, że taka rezolucja mogłaby zostać przegłosowana w ONZ. Podkreśla, że jeśli nie można liczyć na zrozumienie ze strony Rosji ani Ukrainy, wysyłanie jakichkolwiek wojsk byłoby krokiem w przysłowiową pułapkę.
KONFLIKT BEZ ZIELEŃ NEGOCJACJI
Marek Budzisz ocenia, że Rada Bezpieczeństwa ONZ nie zdoła osiągnąć konsensusu w sprawie interwencji. Podkreśla, że siły ONZ nie są wyspecjalizowane w działaniach ofensywnych, co oznacza, że w razie kolejnego ataku Rosji, nie zapewnią one Ukrainie bezpieczeństwa. Jego zdaniem, jedynym rozwiązaniem dla Ukrainy jest zbudowanie wiarygodnego scenariusza zaangażowania NATO w konflikt, co zmusi Putina do przystąpienia do rozmów.
Budzisz wskazuje na konieczność wzmocnienia gwarancji dla Ukrainy w postaci tzw. „wojsk europejskich”, które mogłyby odciążyć sytuację w momencie, gdy Rosja ponownie zdecyduje się na atak. Uważa, że opóźnienie w podjęciu decyzji o wysłaniu wojsk może skutkować politycznym i militarnym podporządkowaniem Ukrainy Rosji, co byłoby bardzo niekorzystnym scenariuszem.
Obawy Budzisza dotyczą także przyszłości Ukrainy – jeśli Związek Radziecki odzyska wpływy, mogą tam powrócić siły prorosyjskie, co tylko zwiększy zakres rosyjskiej presji. Ekspert ostrzega, że w przypadku takiego rozwoju sytuacji, długość granicy między Rosją a NATO może wzrosnąć do imponujących 4200 km.
Wszystko sprowadza się do pytania: jakie są alternatywy dla obecnej sytuacji? Kontynuacja oporu lub oddanie Ukrainy pod wpływy Moskwy, to opcje, które stają w sprzeczności z interesami całej Europy. Przyszłość pozostaje niepewna, a konflikt w Ukrainie wciąż może zaskoczyć niejednym zwrotem akcji. Jak bowiem mawiają: w polityce nic nie jest pewne, a sytuacja w regionie staje się coraz bardziej skomplikowana.