W ciągu ostatnich dwóch tygodni popularna aplikacja meteorologiczna odnotowała zwiększone stężenie tlenku węgla nad archipelagiem Nowej Ziemi, gdzie znajdują się rosyjskie poligony atomowe. Zaskakujące wyniki zbiegły się z intensyfikacją działalności rosyjskich instytutów badawczych, co wywołało spekulacje na temat ewentualnej próby jądrowej. W rozmowie z Interią Piotr Szuster ze Skywarn Polska uspokaja i podkreśla, że do żadnej eksplozji nie doszło.
Nowa Ziemia to archipelag położony na Oceanie Arktycznym, należący do Rosji. Miejsce to jest zimne i w dużej części bezludne, z osiedlonymi tam na stałe około dwoma tysiącami ludzi. Jednak podczas okresowych zmian liczba mieszkańców wzrasta, głównie z powodu załóg rosyjskich baz wojskowych.
Na tym obszarze znajdują się trzy poligony atomowe: Czornaja Guba, Matoczkin Szar i Suchoj Nos. Ziemia jest skażona radioaktywnie, ponieważ w czasach zimnej wojny Rosjanie przeprowadzali na Nowej Ziemi szereg prób jądrowych, w tym największą – eksplozję bomby Car w październiku 1961 roku, o mocy 58 megaton.
Po zimnej wojnie USA i ZSRR podpisały porozumienie o ograniczeniu prób jądrowych, co skutkowało przeprowadzaniem testów podziemnych na Nowej Ziemi.
To odludne i ściśle strzeżone miejsce stało się obiektem spekulacji w ostatnich dniach. „Rosja przeprowadziła test nuklearny na archipelagu Nowa Ziemia” – to jedno z wielu stwierdzeń, które pojawiły się na portalu Wykop.
Jako dowód na tę tezę przedstawiano dane z aplikacji Windy, która przez kilkanaście dni ukazywała wyższe stężenia tlenku węgla oraz aerozoli w okolicy archipelagu. Inne serwisy meteorologiczne, takie jak Nullschool, również potwierdziły zwiększone stężenie dwutlenku azotu.
Nie tylko polscy internauci zaczęli się interesować sytuacją na Nowej Ziemi. Spekulacje o teście jądrowym pojawiły się także na Facebooku i w serwisie X, gdzie wpisy wspierane były rzeczywistą aktywnością rosyjskiego wojska w tym rejonie.
Wszystko zaczęło się w październiku 2023 roku, kiedy „New York Times” opublikował analizę sugerującą, że Rosja mogła testować pocisk napędzany energią jądrową Buriewiestnik, znany w kodzie NATO jako Skyfall. W tym samym miesiącu Władimir Putin potwierdził, że do testu rakiety doszło, jednak zachodnie media, w tym BBC, zakwestionowały te informacje, wskazując na brak niezależnego potwierdzenia.
Artykuł „NYT” oparty był na analizie zdjęć satelitarnych oraz na śladach aktywności pojazdów przy wyrzutniach startowych. W lipcu i sierpniu 2024 roku, zdjęcia satelitarne z platformy SkyFi również wskazały na aktywność w rosyjskich bazach na Nowej Ziemi.
Dane z aplikacji Flightradar pokazują przeloty samolotu An-74D, który należy do rosyjskiego Instytutu Badań Systemów Pomiarowych. W ciągu sierpnia samolot widziano 3, 12 i 15 dnia miesiąca w okolicy archipelagu.
Co więcej, zdjęcia satelitarne ujawniły, że 10 sierpnia w bazie lotniczej Rogaczewo zabrakło dwóch samolotów Ił-76SKIP, co oznacza, że musiały wzbić się w powietrze. Maszyny te są częścią Instytutu Gromowa, odpowiedzialnego za monitorowanie rakiet w trakcie lotu.
Najciekawsza informacja pojawiła się 9 sierpnia o godzinie 22:12, kiedy satelita Aqua, obsługiwany przez NASA, zarejestrował masowe anomalie termiczne w okolicy Nowej Ziemi.
Mimo wszystkiego, teoria o przeprowadzeniu próby jądrowej wydaje się nieuzasadniona. Rosjanie mogą prowadzić badania oraz inne operacje w rejonie swoich poligonów, co może tłumaczyć zaobserwowaną aktywność, jednak nie doszło do żadnej eksplozji jądrowej.
Aby lepiej zrozumieć dane z Windy oraz satelitarne informacje od NASA, skonsultowaliśmy się z Piotrem Szusterem, członkiem zarządu Skywarn Polska oraz wykładowcą na Politechnice Krakowskiej.
Szuster przeanalizował modele prognoz numerycznych, dane satelitów z systemu Copernicus: Sentinel 5P i Sentinel 3, a także dane z NASA i Europejskiej Agencji Kosmicznej.
– Uważam, że wysokie wartości tlenku węgla w rejonie Nowej Ziemi wynikają z licznych pożarów w Jakucku i Tobolsku oraz z transportu ich produktów spalania przez masy powietrza. Dodatkowym czynnikiem są pożary w Kanadzie – zaznacza Szuster.
Nasz ekspert podkreśla również ograniczenia w danych systemu Copernicus. – Wyniki są obarczone dużymi błędami, co wynika z interpolacji i ekstrapolacji – wyjaśnia.
To oznacza, że w aplikacji mogą występować nieprecyzyjne wizualizacje, które w miejscach, gdzie brak danych, tworzą przewidywalny obraz danego zjawiska.
Omawiając anomalię termiczną z 9 sierpnia, Szuster zwraca uwagę na jej regularny kształt, gdzie granice anomalii są wyznaczone prostymi liniami na mapie.
– Jest to fałszywa detekcja, wynikająca z błędnej interpretacji odbicia światła słonecznego od zachmurzenia w okolicy terminatora – tłumaczy. Terminator to linia dzieląca oświetloną i nieoświetloną część Ziemi.
– Wydaje mi się, że źródłem tych emisji są pożary w lasach i roślinności. Na terenie poligonu Nowa Ziemia nie doszło do żadnej próby jądrowej – podsumowuje Piotr Szuster.
Jakub Krzywiecki
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl
Bądź na bieżąco i dołącz do jednego z 200 tys. obserwujących nas fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj nasze artykuły!
Źródło/foto: Interia