Wiceminister sprawiedliwości Bartłomiej Ciążyński znalazł się w centrum krytyki po tym, jak ujawniono, że część jego rodzinnych wakacji do Słowenii została sfinansowana z publicznych środków. Ciążyński początkowo w rozmowie z Wirtualną Polską zaprzeczał, ale ostatecznie przyznał się do użycia służbowej karty paliwowej i samochodu należącego do państwowej instytucji badawczej, w której pracował przed objęciem stanowiska w ministerstwie.
13 lipca 2024 r., już jako wiceminister, Ciążyński wybrał się na rodzinne wakacje do Słowenii. Problem w tym, że zatankował służbową Skodę Superb za pomocą karty paliwowej PORT, co było niezgodne z regulaminem używania karty paliwowej. Początkowo Ciążyński zaprzeczał oskarżeniom, ale po kilku godzinach potwierdził ustalenia portalu i przeprosił, tłumacząc się brakiem doświadczenia w korzystaniu ze służbowych samochodów.
„Staję przed państwem w bardzo trudnej sytuacji życiowej i zawodowej. Popełniłem błąd kilka tygodni temu. Wykorzystałem samochód służbowy do celów prywatnych. Muszę za to ponieść odpowiedzialność. Z głębi serca szczerze przepraszam za tę sytuację, środki zwróciłem do pracodawcy” — powiedział dzisiaj na konferencji prasowej Ciążyński, informując jednocześnie, że podaje się do dymisji.
Polityk na funkcję wiceministra sprawiedliwości był rekomendowany przez Lewicę. Z tego też względu obok niego stanął lider partii Włodzimierz Czarzasty. — Gdy dzieją się rzeczy złe, trzeba brać za nie odpowiedzialność.Gdy dzieją się rzeczy dobre, można być z tego dumny. Pan minister popełnił błąd, przeprosił, wziął odpowiedzialność. Sprawę uważam za zamkniętą — oświadczył wicemarszałek Sejmu.
„Błędy się zdarzają, ale trzeba za nie płacić. Dotyczy to w szczególności ludzi władzy. Wiceminister z całą pewnością wie, co powinien zrobić” — napisał po ogłoszeniu decyzji przez Ciążyńskiego, szef rządu.
„Dymisja przyjęta” — napisał po kilkunastu minutach od pierwszego wpisu premier.