Karol Nawrocki, podczas spotkania z wyborcami w Białobrzegach, wygłosił kontrowersyjne słowa, które wywołały wiele emocji. Stwierdził: — Nie wstydzę się tego, co zrobiłem w Instytucie Pamięci Narodowej. Mówię o tym przy kamerach. Dodał także, że w przypadku, gdyby do jego biura weszli „silni panowie”, zostaną potraktowani nie przez urzędnika, lecz przez człowieka, który zdobył tytuł mistrza Pomorza w boksie w wadze ciężkiej.
DIALOG Z WYBORCAMI
12 grudnia Nawrocki spotkał się ze swoimi zwolennikami, gdzie zapowiedział, że w połowie lutego przedstawi swój program. Uczestnicy spotkania nie szczędzili pytań, a jednym z nich było dotyczące hipotetycznej sytuacji, gdy „milicja weszłaby do jego domu”. Odpowiadając, Nawrocki nawiązał do brutalnych wydarzeń, które wpływały na system praworządności w Polsce.
ODNAOSZENIE DO WAŻNYCH WYDARZEŃ
Kandydat PiS na prezydenta przypomniał, jak w czasie przejmowania Telewizji Polskiej, atmosfera była napięta. Mówił o tym, jak przybył na umówiony wywiad, a zastał chaos związany z interwencją policji: — Nie chcę używać sformułowania „stan wojenny”, ale sytuacja była nieprzyjemna i wyraźnie coś się działo — relacjonował Nawrocki.
Później, w kontekście wcześniejszego pytania, zdradził swoje działania w IPN. Podkreślił, że jeśli „państwo polskie istnieje”, wówczas każdy, kto przekroczy próg gabinetu prezesa IPN, zostanie potraktowany w sposób, który wykracza poza formalne procedury. Po tej mocnej wypowiedzi nastąpiły brawa ze strony zgromadzonych.