Brutalność tego morderstwa wstrząsnęła nie tylko bliskimi ofiary, ale także śledczymi, którzy po raz pierwszy zetknęli się z tak drastycznym przypadkiem. 50-letni Andrzej P. został zamordowany w własnym mieszkaniu w kamienicy przy ul. Wojska Polskiego w Łodzi, gdzie zaatakował go 30-letni Bartosz K. Po zakończeniu sylwestrowych uroczystości, które spędzili razem, na Andrzeja czekała śmierć w wyniku kilkudziesięciu ciosów zadanych nożem oraz butelką. To niewiarygodne, że sprawca, zamiast zadbać o zatarcie śladów, podjął się dodatkowego okrucieństwa i podpalił ciało ofiary.
WYROK W SPRAWIE ZABÓJSTWA
W czwartek, 9 stycznia, Sąd Apelacyjny w Łodzi orzekł, podtrzymując wcześniejszy wyrok, skazując Bartosza K. na 25 lat pozbawienia wolności. Sędzia Krzysztof Eichstaedt, mający ponad 30-letnie doświadczenie w pracy sądowej, podkreślił, że nie spotkał się z tak brutalnym zbrodnią i takim zachowaniem po jej dokonaniu. Wskazał również na nietypowość oraz brak logicznych powodów, które mogłyby usprawiedliwiać tak bestialskie działania oskarżonego.
TRAGEDIA NOCY SYLWESTROWEJ
Do przerażających zdarzeń doszło w sylwestrową noc. O północy Andrzej P. z Bartoszem K. wyszli na podwórko, aby świętować nowy rok z szampanem i podziwiając fajerwerki. Ostatni raz obserwowani byli przez sąsiadów, którzy nie mieli pojęcia o zbliżającej się tragedii. O około pierwszej w nocy Bartosz K. zaatakował Andrzeja, który siedział na łóżku. Sprawca przez długi czas stosował przemoc, a później, w noktowizorze okrucieństwa, przystąpił do zniszczenia dowodów.
SPALENIE CZY ZABOJSTWO?
Mimo że Bartosz K. zdołał spalić zwłoki, jego działania budziły podejrzenia sąsiadów. Złowieszcze trzaskanie drzwiami oraz gryzący dym z mieszkania były sygnałem alarmowym, który zwrócił uwagę lokatorów. Gdy przybyli na miejsce, odkryli, że nie był to zwykły pożar, a bestialska zbrodnia, która miała miejsce na ich oczach. Sekcja zwłok ujawniła, że w ciele ofiary stwierdzono ponad 30 ran, co potwierdziło, że Andrzej P. stał się ofiarą niewyobrażalnego okrucieństwa z rąk osoby, którą najwyraźniej próbował pomóc.
Osobiste dramaty, które dotknęły zarówno ofiarę, jak i sprawcę, w połączeniu z narastającym zagrożeniem społecznym, stają się coraz bardziej niepokojącym zjawiskiem. Bartosz K. był już wcześniej karany, a jego problemy psychiczne skłoniły sędziów do zasięgnięcia opinii biegłych specjalistów w celu oceny stanu psychicznego oskarżonego. Niestety, w tej straszliwej tragedii zginął niewinny człowiek, a sprawca od teraz będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami swoich nieludzkich czynów przez najbliższe 25 lat.